Muszę się wyłamać z ogólnego nurtu narzekań, a możliwe nawet, że będę jedyną osobą, której nie przeszkadzał pokrywający się termin dwóch niemal identycznych imprez zabytkowo-samochodowych. Miałam bowiem tylko jeden weekend do dyspozycji i wyłącznie dzięki temu mogłam odwiedzić obie. Rozumiem jednak rozgoryczenie tych, którzy byli – dajmy na to – uwiązani pobytem na jednej z nich, celem towarzyszenia prezentowanym pojazdom. No ale trudno się mówi, życie to ciągłe dylematy i problemy pierwszego świata ;)
Dwa dni przed planowaną wyprawą po nowe serce do fiesty dowiedziałam się o Oldtimer Warsaw. Dowiedziałam się też jednocześnie o organizowanej przy tej okazji aukcji samochodów rzadkich i/lub drogich (lub jeszcze droższych), na którą jej pomysłodawca zapraszał na tyle gorliwie, że udostępnił możliwość wcześniejszej rejestracji zapewniającej darmowe wejście. No to pewnie, że skorzystałam.
I tu pojawił się zasadniczy problem, jaki może mieć kobieta przed wyjściem na imprezę motoryzacyjną. Oczywiście: w co się ubrać? :P Nigdy nie byłam na aukcji, a te, które widywałam w Wheeler Dealers choćby, były zdecydowanie brytyjsko-haute-couture’owe. Czyli co – w naszej polskiej wersji to będzie jak do kościoła czy wystarczy po prostu schludnie? Wyszło na to, że przekombinowałam i założenie butów z obcasem omal mnie nie wykończyło (i nie było jednak konieczne), zwłaszcza gdy okazało się, że po pięcio- czy piętnastokrotnym obejściu całej hali… jest jeszcze druga taka do obejrzenia. Kuśtykając, ale obeszłam i tamtą. Darmowa wejściówka miałaby się zmarnować? Nigdy :P
A co też było do obejrzenia w owych przestronnych – aż czasem pustawych – halach? Był moment, że zastanawiałam się, czy to na pewno wystawa klasyków, czy może zlot miłośników BMW, również w wydaniu Alpina. Nigdy nie widziałam tylu naraz, ale też nie powiem, by był to przykry widok ;) W równie niespotykanej ilości wystąpiło… Volvo P1800. Chyba z 5 naliczyłam (ale z tym to u mnie różnie bywa, więc mogę niezamierzenie kłamać ;) ).
Przykładowe alpiny i vol-vol-vol-vooo…
Jak zazwyczaj na takich imprezach, wpadłam w amok i nie wiem, co było na czyim stoisku, ale chaotyczny miks też ujdzie, nie? ;) Może zacznijmy od najlepszego, czyli motorków, a czy będziecie potem resztę oglądać, pozostawię Waszej decyzji ;)
W pierwszej hali liczyło się dla mnie tylko jedno stoisko – bo nie ilość, a jakość…
Niby tylko cztery „eksponaty”, ale każdy inny, wszystkie piękne… Dla chętnych – wszystkie są na sprzedaż. Akurat trafiłam na oblężenie hondy, więc jej zrobiłam tylko partyzanckie zdjęcia z doskoku.
Dwa zgoła inne motocykle trafiły się na stoisku CAAR Clubu Antycznych Automobili i Rajdów.
Zgodnie z nazwą, klasyczne to za mało powiedziane. Szczególnie antyczny był ów zieloniutki Franklin 9B z 1919 r., choć stojący koło Junaka Dodge 140/141 Standard Six niewiele mu ustępował, rocznikowo jakieś 10 lat.
- Młodsze też były.
- Warszawa tradycyjnie…
Większa ilość dwukołowych umiejscowiła się w drugiej hali – czasem w dość nieoczekiwanym sąsiedztwie…
Swoją własną zagródkę miały peerele, polskie i te bratnie. Jak zawsze, w dużej ilości. W kondycji różnej.
Najbardziej zaskakujący był jednak dwukołowiec.. bez silnika. I do tego bambusowy.
A propos motoryzacji Polski Ludowej – dość ciekawym (dydaktycznie) stoiskiem było to z prototypami, głównie. Z naszymi wielkimi, niespełnionymi snami… ;) Ale jeśli miałoby to wyglądać jak spasowanie – czy raczej uszczelnienie – drzwi w tej syrenie, to może i lepiej, że pozostało w sferze marzeń (i majaków).
No dobra, smyki i mikrusy mogliby produkować do tej pory, nie mam nic przeciwko ;)
- Skrócona wersja honkera. Wspaniały kolor.
- Reprezentanci działu „utility”.
Ale wróćmy do samochodów. Takich samochodów przez duże S. Nie żadne tam pitu-pitu, tylko prawdziwe żelazo dla heteroseksualnych samców. Oto taki właśnie czterdziestoletni, poważny wóz…
Jest o niej artykuł w aktualnym Automobiliście (7/2016), a właściwie – o niej jest wzmianka i zdjęcia, a tekst o MK1 jako takiej. Jak to w A. – tekst obszerny, ale można dowiedzieć się wszystkiego.
- Obecny był również członek rodziny z drugiego końca linii, tranzolek. Z uroczą pasażerką ;)
- A także pradziadek, wciąż żwawy.
- I sportowe dziecię, choć też już pełnoletnie, jak ten czas leci…
Fiestka była obiektem najdroższym memu sercu, wiadomo, ale jaki pojazd był wyceniony najwyżej? Nie licząc tych, które miały na wizytówkach w odpowiedniej rubryce wpis „bezcenne”.
Jedyne niespełna półtora miliona i niniejsze Ferrari 512 BB mogło zmienić właściciela. Nie zmieniło, o ile wiem, licytacja nie doszła do tej kwoty.
Pozostałych aukcjonowanych nie było mi dane obejrzeć z bliższa (chyba że od tyłu), bo na 15 min. przed rozpoczęciem aukcji przestali wpuszczać oglądaczy między auta. Nie żeby nie dało się tego obejść w 3 minuty… Oczywiście, ten kto nie wiedział albo miał zakazy w d., to za plecami bramkarza przechodził, ale ja już wiedziałam, że nie można i stałam tam jak cielę i nie weszłam. A co generalnie można było sobie zakupić?
- Najpiękniejszy – Rekord ’64 za jedyne 69 000 PLN
- Amerykański za ponad 8 dych
- Albo taki daily… za niecałe 40 tys.
- Komu poldolota za 13,5 koła? 14 tys. najechane.
- A International Harvester Loadstar – za 18 tys., nic tylko brać.
Poza gotowcami, na co drugim stoisku pokaz możliwości restoringowych, detailingowych itd. Oczywista i niezbędna sprawa na takiej imprezie.
Był jednak jeden uczestnik kontestujący odnawianie na błysk – i to nie byle popierdółka.
Gdzie indziej zestawiono stan przed i po… Chyba wolę „przed” w tym przypadku.
Osobna kategoria to pojazdy małe i/lub urocze ;)
Trochę modeli ze sportowymi aspiracjami:
Pożarnictwo w filatelistyce, ot ciekawa sprawa. Zwłaszcza, że były znaczki nawet z Ugandy czy innego końca świata. Imponujący zbiór, generalnie.
Niby nie moja bajka, ale – zwłaszcza to Ferarri – takie piękne…
Teraz już chyba polecę stoiskami albo wg innego widzimisię, bo nie mam pomysłu, jak tę resztę pogrupować…
- Najbardziej lśniąca mazda…
- …jaką w życiu widziałam.
To tyle ode mnie, choć to nawet nie połowa tego, co było do obejrzenia. Rozmach wystawy wart swojej ceny (i nie mówię tu o darmowym wstępie :P). Ale jednak wolę jak samochody na trawce stoją, a nie pod dachem – zresztą relacje z plenerowych zlotów też już czekają w kolejce, pozostańcie nastrojeni.
najnowsze komentarze